the ender

Po samym incydencie miko, będącą kitsune (która też odgryzła sobie dwa ogony żeby porzucić swoją demoniczną moc dla hinako), sam odcinek pozostaje dość w spokojniejszych klimatach też dostają kolejne informacje na temat przeszłość protagonistki, związane ze samą zmianą ciała po wypadku, jestem ciekaw jak to się rozwinie w kolejnych odcinkach.

Sam odcinek dużej mierzy był poświęcony samej randce akiry z yuugure, przy okazji yokurata dołącza do naszej ekipy i zamiast trio mamy quarter, więc jest oryginalnie XD

Jeśli chodzi o ogólny odbiór, szczerze dupy nie urywa, ale wielkiej tragedii nie ma, tyle mam do powiedzenia.

Spodziewałem się że sama walka taneczna kabo z iorim, będzie zawierać przez nas wielbione cgi, pozostawiając nam niesamowite widowisko, emocje itp. czyli szmacenie materiału źródłowego ciąg dalszy...

Szczerze ten odcinek nie był może jakiś wielce niesamowity, ale w porównaniu do poprzedniego odcinka, który sam wątek rodziny amelii został poprowadzony po najniższej linii oporu, sam piąty odcinek przy poprzednim to arcydzieło rzec mówiąc, dla mnie najciekawszą częścią tego odcinka było samo backstory tego kowala w kocich uszach czy sama końcówka tego odcinka, w której się pojawia ten typ z backstory killuki, nad chwilą obecną wobec tego isekaia mam mocno mieszane uczucia, zwłaszcza po tym 4 odcinku, który jest istnym nie porozumieniem.

Jeden najbardziej popier###onych z odcinków tego spin-offu jeśli chodzi o sam wątek tych trzech zbirów z kokiem, w którym debiutują tsukuyo, sakamoto, gengai i matsudaira.

No więc mamy dalszą część samej transmisji od vegapunka, jednak edison żyje i pomaga słomkowym uciec z egghead przed światowym rządem i marynarką

Garou is back, łojąc dupę royal ripperowi i ratując też tareo, który został w poprzednim odcinku porwany przez te dwa potwory, sam odcinek był dużej mierze przegadany poza tą końcówką z garou, nieco rozbawił mnie moment w domu saitamy czy też z kingiem w roli głównej.

Odcinek z librą w roli istny masterpiece w porównaniu z poprzednim odcinku, który dla mnie był co najmniej słaby, sam pojedynek lufas z librą naprawdę się przyjemnie oglądało jeśli chodzi o samą muzykę czy animację, szczerze nadal uważam że bardziej jest jakimś niż golemem, patrząc na fakt posiadania broni palnej czy też rakiet odrzutowych, które zbytnio do świata fantasy nie pasują, ostatecznie libra dołącza do ekipy sfalu, zostając też wcześniej przez protagonistkę naprawiona, żeby wspólnymi siłami odzyskać pozostałych członków "dwunastu niebiańskich gwiazd".